PRE DEPT = pre departure, czyli 1 szkolenie EVS, przed wylotem
Szóstego lipca wstałam wcześnie rano, wziełam ogromną czerwoną waliche, torbę z prowiantem pod pachę i ruszyłam przed siebie w kieunku Dworca PKP w Poznaniu. Ruszyłam, z jakimś dziwnym, niepokojącym uczuciem, że czegoś zapomniałam...
Podróż minęła szybko. W Warszawie okazało się, że przeczucie było słuszne -zapomniałam o mapie. Dobra -nie taki diabeł straszny- koniec języka za przewodnika. Jednak, to takie proste i oczywiste nie było, bo kiedy przyszło co do czego, to sami turyści w Warszawie. W końcu upatrzyłam sobie starszego pana, który na turystę absolutnie nie wygladał i z uśmiechem ruszyłam w jego stronę. Spojrzał na mnie z miną raczej nie wyrażającą zadowolenia, a kiedy wyjaśniłam gdzie chcę dojść, pokazał mi palcem, że ma aparat słuchowy w uchu i mnie nie rozumie.
W końcu dotarłam na Aleje Ujazdowskie, do Fundacji. Andrzej (pracownik fundacji) opowiedział mi o szczegółach związanych z projektem, zadał parę pytań, odpowiedział na moje i poinstruktował jak dostać się na Myśliwiecką.
Na Myśliwieckiej znajdował się hotel -Agrykola- w którym zatrzymałam się na te cztery dni. Miejsce jak z widokówki. Mnóstwo zieleni, dużo ławek w cieniach drzew, 10 minut pieszo do Łazienek i niedaleko centrum -z czego korzystaliśmy wieczorami.
Fot: Agrykola.
Szkolenie przygotowawcze do udziału w Wolontariacie Europejskim (EVS) trwało od 6 do 9 lipca. Oprócz dwóch prowadzących, przyjechało dziewiętnastu wolontariuszy. Przyybyli z różnych krańców Polski, niedługo wyjadą w różne krańce świata.
Zaczynaliśmy obiadem o 13:00. Potem wszyscy poszliśmy w miejsce, w którym odtąd spotykaliśmy się by zająć się tym, co było celem wizyty w Agrykoli; czyli;
q Praktycznymi poradami przed wyjazdem (co zabrać ze sobą, o czym należy pamiętać, jakie dokumenty są niezbędne do ...,
q Jak wygląda i co obejmuje ubezpieczenie,
q Różnicami kulturowymi (otwartość na inną kulturę, możliwości poznania innej kultury),
q Trudnymi sytuacjami (jak zapobiegać?, jak sobie z nimi radzić?, gdzie szukać pomocy?),
q Prezentacją Programu Młodzież w Działaniu.
Każdy dzień -wyłączając indywidualne urozmaicenia po 19:00- wyglądał mniej więcej tak;
-
8-9:30 -śniadanie. Mieliśmy całe 1.5h by napełnić żołądki bo o 9;30 zaczynaliśmy pierwsze szkolenie. Większość z nas przychodziła ok. 9:00, ale zdarzały się godne podziwu 'ranne ptaszki', które słusznie wychodziły z założenia, że "kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje." W tym przypadku yogurty owocowe bo dla tych, którzy przychodzili pózniej zostawały tylko karmelowe.
-
16:15 - kolejna, pietnastominutowa przerwa na kawę, zawsze strasznie szybko mijała i wszyscy z żalem odchodzili od suto nakrytych, w różne smakołyki stołów :-)
Po 19:00:
Pierwszego dnia pobytu wybraliśmy się jedynastosobową grupą do centrum. Tam podzieliliśmy się; ja z Moniką i Basią poszłyśmy ogladać mecz Hiszpania-Holandia, a pozostali poszli na spacer. Monika studiuje filologię rosyjską i we wrześniu jedzie do Rosji na 3 miesiące, Basia uczy j. angielskiego w krakowskim liceum. Zatrzymaliśmy się w angielskiej knajpie bo można tu było posiedzieć na świeżym powietrzu gdzie wystawili dość duży telewizor. Do naszego stolika, chwilę pózniej, przyłączyli się panowie ze stołu sąsiadującego (z Australii i z Cypru) i właściwie czas minął nam bardzo przyjemnie i zdecydowanie za szybko;
Drugiego dnia poszliśmy wszyscy do Łazienek. Spędziliśmy tam trochę czasu, a potem znów się rozdzieliliśmy. Tym razem miałam ochotę pozwiedzać stolicę. To był dłuuugi spacer. Potem posiedzieliśmy chwilę nad Wisłą i ruszyliśmy do centrum by spotkać się z Magdą (koleżanka ze szkolenia, która mieszka w Warszawie). Razem poszliśmy do "Planu B", klubu, w którym spędziliśmy resztę wieczoru;
Fot: Jeszcze zanim się rozdzieliliśmy. Czekamy na spóznialskich :-)
Fot: W Łazienkach. Od lewej; Synek, ja, Dawid;
Fot: Nad Wisłą. Od lewej; Olga, Ania, ja
Fot: Odpoczynek nad Wisłą.
Ostatniego, trzeciego dnia pobytu, dużą grupą poszliśmy najpierw do najbliższego monopolowego, po małe zaopatrzenie, a potem do parku gdzie je skonsumowaliśmy. Posiedzielismy tam dłuższą chwilę, dopóki nie straciliśmy cierpliwości dla komarów. W międzyczasie dzwoniła do mnie Ula*, żebyśmy przyszli do kawiarni w Zamku Ujazdowskim i dołączyli do nich. Tam zostaliśmy juz do końca.
*Pierwszego dnia na szkoleniu, każdy miał opowiedzieć o sobie w kilku zdaniach, gdzie jedzie, na jak długo itp. Okazało się, że Ula, chociaż jest z innej organizacji wysyłającej niż ja, ma taką samą organizację goszczącą. To znaczy, że jedziemy w to samo miejsce w Armenii -do Vardenis. To naprawdę duża niespodzianka bo Vardenis takim dużym miastem wcale nie jest. Projekt Uli trwa 5 miesięcy od początka sierpnia. Mój 8, od początku września. Wychodzi na to, że trochę czasu spędzimy razem :-) Mamy kontakt mailowy i tak sobie nawet myślimy, że skoro mamy wspólną koordynatorkę, to może będziemy miały tez wspólne mieszkanie? Dwie Polki, w tym samym, niedużym miasteczku, w tej samej organizacji goszcącej... Kto wie?
Póki co, cieszę się, że nie będę tam sama z Polski i z tego, że Ula jedzie tam pierwsza i zda mi relacje co i jak. A umieram z ciekawości...
|