trwa inicjalizacja, prosze czekac...Forum Ginekologiczne


Armenia
Reportaż
Szkolenia EVS
Dla Turysty
Mój projekt
Warto zobaczyć
Lektury o Kaukazie
O mnie
Kontakt
Fundacja im. Roberta Schumana
Wrzesień
=> 11.09.2010
=> 12.09.2010
=> 13.09.2010
=> 14.09.2010
=> 15.09.2010
=> 17.09.2010
=> 18.09.2010
=> 19.09.2010
=> 20.09.2010
=> 21.09.2010
=> 22.09.2010
=> 23.09.2010
=> 24-26.09.2010
=> 28.09.2010
=> 29.09.2010
=> 30.09.2010
Pazdziernik
Listopad

13.09.2010

Dziś wstaliśmy ok. 10:00. Dzintra musiała jechac do Erewania bo jutro wraca do siebie na Łotwę. Z koleji z Erywania (ze szkolenia) przyjechał Morten –wolontariusz z Dani, który też mieszka w Vardenis. Po śniadaniu dołączył do nas i w składzie: Ula, ja, David, Archil i Morten ruszyliśmy w góry. Nie ma tu tras dla turystów więc można zażartowac, że uprawialiśmy wspinaczkę ekstremalną, choc po najmniejszej lini oporu. Często zatrzymywaliśmy się, żeby odpocząć ale średnio się to udawało z powodu gruzinów: „Take me foto! Ula, take me foto! Again. Ok. And next one(…)”. Ula potrafi robic dobre zdjęcia i ma profesjonalny aparat, którego jednak nie zazdrościłam jej podczas tej wycieczki. Tej i innych tego weekendu :-) Wkrótce doszliśmy do miasteczka AKUNK, niedaleko Vardenis, które słynie z czystych, lodowatych, górskich źródeł. Co parę kroków można było spróbowac trochę wody z przydrożnych drinkingfoundtain. Kiedy zatrzymaliśmy się przy jednej z nich podszedł do nas przystojny Ormianin i zaprosił na kawę. Gruzini skrzywili się (i tak byli już niezadowoleni z obecności Mortena) i odmówili zanim zdążyłyśmy coś powiedziec. Potem przez 10 minut tłumaczyli mi, że Ormianom nie można ufac. Co innego im –Gruzinom. Chłopak dobrze mówił po angielsku a to raczej rzadko spotykane u mężczyzn na Kaukazie(David i Archil studiują w Amerykańskiej uczelni w Erywaniu i znajdują się w „mówiącej mniejszości”). Za to wiele kobiet zna angielski. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na grilla do rodziny u której mieszka Morten. Wspaniała rodzina! Gospodyni cały czas uśmiechnięta i radosna choc z tego co opowiadał Morten nie ma łatwego zycia. Właściwie jak kazda kobieta w tym kraju. W Armenii kobiety gotują, zajmują się dziecmi, domem. Są wykształcone, często pracują też zawodowo. Mężczyzni zazwyczaj tylko pracują zawodowo, choc i tak nie zawsze wyglada to tak jak powinno. Ale żadna z nich nie narzeka bo to przecież normalne. Tak było zawsze, tak jest i pewnie długo, długo będzie…

Takiej ilości jedzenia to chyba nawet na weselu nie widziałam! Oprócz tradycyjnych ormiańskich potraw jak np. Lawasz (tutejszy chleb) po raz pierwszy miałam okazję spróbowac mięsa o nazwię -horowac(mięso z grilla). Właściwie czy to było mięso z grilla czy tylko tak je nazwali to kwestia sporna bo sposób w jaki zostało przygotowane byłby dla niejednego europejczyka abstrakcją. Smakowało tak niebiańsko, że zjadłam więcej niż oczy chciały. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie, że nie dostałam żadnego noża. Rozejrzałam się i nie byłam jedyna. Wbiłam widelec w środek horwaca i zaczęłam nieudacznie go obgryzac. Na szczescie szybko zwrócono mi uwagę, że tą potrawę je się rękoma. Było mi to na rękę, że w rękę :-) Kiedy jednak po daniach głownych podano owoce nalezało zjeść je za pomoca sztuccy. Także arbuza jadłam widelcem. Planeta Kaukaz…. W prawdzie brak noża, ale nad talerzem trzy kieliszki i szklanka. W nich kolejno kompot, wino, vodka i gazowany napój o smaku brzoskwiniowym. Jeszcze nie dopiłam do końca a już dolewano więcej. Morten opowiadał, że kiedy jada tu posiłki zawsze zostawia trochę na talerzu bo inaczej dokładają mu bez końca. „Chcesz? Nie? To masz.” Niesamowici.

Ormianie są bardzo gościnni choc niekiedy ta gościnność bywa kłopotliwa. Potrafią rozpakowac ci cukierka na talerzu nie przyjmując do wiadomości, że możesz nie miec na niego ochoty. Jednak nigdy nie spotkałam się z tak miłym przyjęciem, z taką otwartością w stosunku do zupełnie obcych osób. Chcą dac wszystko nie ządając niczego w zamian. Następna, godna podziwu, znana na całym świecie cecha przypisywana Ormianom to przekonanie, że rodzina to świętośc. Przy stole oprócz gospodarzy siedzieli też kuzyni i kuzyni kuzynów z ich kuzynami. Wszyscy niesamowicie szczęsliwi, że mogą spedzic z sobą czas.

Ormianie –podobnie jak Gruzini -uwielbiają śpiewać. I to przepięknie. Varden (syn gospodarzy i pracownik biura) grał na flecie. Reszta spiewała ormiańskie piesni. Smutne ale wyjątkowe. Potem Archil i David zaczęli spiewac gruzińskie piosenki (chyba za długo biliśmy brawa Ormianom :-)).

Nigdy nie zapomnę tego wieczoru i liczę na to, że jeszcze nie raz będę miala okazję spróbowac horovaca i spędzić czas w tym towarzystwie. Trochę zabrzmiało to jak zakończenie pracy klasowej z polskiego, ale jestem zmęczona.

PS: Weekend już się skończył i jutro mój pierwszy dzień w pracy. W biurze mamy byc o 11.




Powrót do WRZESIEŃ





Czas w Armenii



Czas w Polsce





Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja