|
|
|
|
19. 09. 2010.
Rano przyszli młodzi skauci (od 10-15 lat). Głownie chłopcy. Podzieliliśmy się na 4 grupy po osiem osób i graliśmy w pseudo-koszykówkę. Zasady gry podobne do powszechnie znanej koszykówki, jednak z paroma istotnymi róznicami. Po pierwsze nie było żadnych ‘koszy’, po drugie nie istniało cos takiego jak ‘kozłowanie’. Pozostale reguły takie same. Po obu stronach boiska kosz zastepowały kamienie, ułożone jeden na drugim. Należało trafic w nie piłką. Kiedy ‘wieza’ przeciwnika rozsypała się, druzyna otrzymywała punkt. Moja druzyna nazywala się Achczik, co oznacza Orzeł. Zajęliśmy drugie miejsce. Potem wszyscy razem budowalismy ‘most’, żeby przedostac się na druga stronę rzeki. Mielismy do dyspozycji liny i profesjonalny sprzęt harcerski. Udało się! Przed kolacja wybraliśmy się, w towarzystwie skautów, na spacer po okolicy. Spitak to miasteczko, w którym mogłabym zamieszkac. Wszystkiego po trochu. Nie taka wioska jak Vardenis, ale tez cicho i można odpocząć. Po drodze wstąpiliśmy do koscioła. Choc była niedziela, w srodku pusto. Niewiele osób o tym wie, ale Armenia jako pierwsza na świecie przyjęla chrześcijaństwo(w 331r.). Pewnie dlatego jest tu tak wiele kaplic i kościołów. Jednak, paradoksalnie, Msza Świeta odbywa się tylko raz w tygodniu -w niedziele(zazwyczaj rano). Kościół bardzo ładny, nieduzy. Zdziwiło mnie gdy na ołtarzu zobaczyłam puszkę z coca-colą. Okazala się być skarbonką. Nastepna rzecz, która mnie zaskoczyła, to że nie można odwrócic się do ołtarza plecami. Nie wypada wychodzic z kościoła z twarzą zwrócona w stronę drzwi. W przeciwnym razie, jest to odbierane jako wielki nietakt a nawet brak szacunku. Późnym wieczorem znów zasiedlismy do suto nakrytego stołu. Po posiłku poszliśmy na salę gimnastyczna i graliśmy w siatkowke. Graliśmy, aż nie zmęczyliśmy się na tyle by przestac. I tak minał kolejny, niestety ostatni, dzien w Spitak.
|
|
|
|
|
|
|