trwa inicjalizacja, prosze czekac...Forum Ginekologiczne


Armenia
Reportaż
Szkolenia EVS
Dla Turysty
Mój projekt
Warto zobaczyć
Lektury o Kaukazie
O mnie
Kontakt
Fundacja im. Roberta Schumana
Wrzesień
=> 11.09.2010
=> 12.09.2010
=> 13.09.2010
=> 14.09.2010
=> 15.09.2010
=> 17.09.2010
=> 18.09.2010
=> 19.09.2010
=> 20.09.2010
=> 21.09.2010
=> 22.09.2010
=> 23.09.2010
=> 24-26.09.2010
=> 28.09.2010
=> 29.09.2010
=> 30.09.2010
Pazdziernik
Listopad

24-26.09.2010 Sobota;

    Ranek spędziałam na zakupach. Kupiłam różowa zmiotkę i szufelkę (były najtańsze:-)) i po śniadaniu zabrałyśmy się za sprzątanie mieszkania. Generalne porządki, włącznie z praniem pościeli i trzepaniem dywanów. Trochę tego było i trochę czasu zeszło… Ale zawsze przyjemnie wraca się do czystego domu. A ten weekend również spędzamy poza Vardenis. Wybieramy się do Gavar, odwiedzic znajomego, którego poznałyśmy, tydzień temu, w Erywaniu. O 15:00, w parku rozpoczynały się zajęcia dla skautów, które prowadzi Morten. Wpadłyśmy na chwilę, zobaczyc co się dzieje. Pomogłyśmy w przygotowaniach i zrobiłyśmy parę zdjec. Około 17:00 wróciłysmy do domu po plecaki, i w drogę… Nie czekałyśmy długo, kiedy zatrzymał się pierwszy samochód. Drzwi otworzyły się i do środka zaprosił nas umundurowany(nie mogłam podarowac sobie tego szczegółu), przystojny(tego też) 28-letni oficer wojskowy: „Do Gavar? To po drodze. Wsiadajcie!”. Dotrzymał nam towarzystwa przez 25 minut, dopóki nie dojechaliśmy do ukrytej między drzewami, bazy wojskowej. Na drugiego kierowcę czekaliśmy trochę dłużej. Szłyśmy wzdłuż drogi, wystawiając tekturowa kartkę z napisem GAVAR, gdy tylko w oddali było widac (częściej najpierw słychać) jakiś samochód. W Armenii używa się wielu postsowieckich „wozów”. To solidne, ale stare auta i nie musza być blisko, żebyśmy słyszały, ze nadjeżdżają. Następny kierowca zawiózł nas do MARTUNI. Jeszcze 35 kilometrów. I znów miałyśmy szczęście. Choc samochód był pełen (i nie małym sukcesem było zmieszczenie się w nim z plecakami) jechał bezpośrednio do GAVAR.
   W centrum Gavar czekał na nas Geragin(Garik). Mieszka z mamą, która przygotowała dla nas pyszną kolację. Upiekła chleb. Tak dobrego w Armenii jeszcze nie jadłam. Smakował podwójnie, bo był świeży i ciepły, a my bardzo głodne. Było już późno więc zwiedzanie przełożyliśmy na niedziele. Niedziela: Rano poszliśmy do kościoła „Surp Astwacacin” (Matki Bożej). Ten stary, klimatyczny kościół znajduje się w centrum Gavar. Został zbudowany w 1848r. Dzisiaj niedziela, więc wybraliśmy taką godzinę, by trafi na Mszę Świetą. A to nie jest wcale takie łatwe, bo w Armenii odbywa się tylko jedna msza w tygodniu. Weszliśmy do środka. Nie licząc ośmiu duchownych, przy ołtarzu, i garstki śpiewających babuszek, wewnątrz znajdowało się osiemnaście osób. Zdziwiłam się. Bardzo się zdziwiłam. Kiedy tylko nadarzy się okazja, Ormianie chwalą się, że ich kraj jako pierwszy na świecie przyjął chrześcijaństwo(w301r). Prawie każdy ma na szyi medalik czy krzyżyk, a w domach roi się od świętych figurek i sakralnych obrazków. Wierzący, ale nie praktykujący. Niestety z całej mszy świętej zrozumiałam tylko „Amen” i „Alleluja”. Ale podobno liczy się obecnośc…


„Chociaż, aż 95% Ormian deklaruje swoja przynależność do Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, to trudno uznac dzisiejszych Ormian za naród w pełni praktykujący. Dziesięciolecia pod panowaniem sowietów dokonały skutecznej ateizacji społeczeństwa. Wydaje się, iż współcześnie kościół sprowadzony został do roli podtrzymywania tradycji, przy czym często wcale nie religijnej. Odwiedzanie kościołów w celu zapalenia świec w danej intencji jest bardzo popularne, natomiast uczestniczenie w mszy świętej wydaje się być rzadkością. Może jednym z powodów jest staroormiański język liturgii, nie zrozumiały dla współczesnych.”

Źródło: „Przewodnik turystyczny po Armenii”, wyd. Księży Młyn


   Wkrótce dołączyli do nas przyjaciele Garika; Mikael i Tigran i razem wybraliśmy się na zwiedzanie okolicy. Przyjechali starą, białą Ladą (kolejny przeblysk rosyjskich inzynierow za czasów komuny).„Haroszaja maszina”-powtarzał co chwilę Mikael (własciciel wozu) –„Jeśli potrafisz prowadzic moją Ladę, będziesz umiał jeździć każdym samochodem na świecie. Chcesz spróbowac?”. Podobno przetrwa wszystko. Może trochę prawdy w tym jest. Podczas jazdy trzęsło nami tak mocno, że co jakiś czas uderzaliśmy głowami o dach. Raz wjechaliśmy w potężną kałużę i utknęliśmy w niej na dłuższą chwilę. Woda przeciekła do wnętrza samochodu, mocząc podeszwy naszych butów.: „Spokojnie, staruszka ma już swoje lata. Nie jedno za nią, nie jedno przed. Wyschnie. Nic jej nie będzie. Zachowajmy spokój”- uspokajał nas Mikael. Poza tym, na zakrętach rzucało nas na boki, i raz po raz drzwi od trony pasażerów otwierały się. Ekstremalna wycieczka. Ekstremalna, ale koedukacyjna. Widziałam niesamowite rzeczy. Kościoły pełne chaczkarów*, ruiny, cmentarze. A to zaledwie kropla w morzu Armenii. Garstka historii Gavar. Miasta, które nie tak dawno było potęgą Armenii. Zaraz po Erewaniu i Gyumri, najbardziej znaczącym, w tym kraju. Miastem, które stało się niczym po okresie stalinowskim. Upadek przemysłu i zamkniecie fabryk spowodowało zmniejszenie się liczby mieszkańców. W Gavar działa obecnie tylko jedna fabryka. Teraz to jedno z wielu szarych i biednych miasteczek ormiańskich jak na przykład MARTUNI na południu Sewanu, z kilkoma zamkniętymi, obskurnymi hotelikami. Gavar ma jednak swoje lotnisko, muzeum folkloru i niemało ciekawych zabytków i miejsc, które warto zobaczyc. Miejsc takich jak te, w których byłam; kościół surp Astwacacin, cmentarz z IX-XIVw. na którym stoi kościół Karpet(św. Jana Chrzciciela), kościoły surp Howannes, surp Gregor(św. Grzegorza) z IX-Xw, klasztory Szoghagwank i Masruc Anapat (co znaczy: pustynia krzaków dzikiej róży), a także wiele innych, w których nie byłam. Nigdy nie lubiłam zwiedzac kościołów. To nudne i przygnębiające. Gdy rano poznałam plany na popołudnie, nie byłam zadowolona. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Bo to nie są zwykłe kościoły. To stare kościoły, pełne chaczkarów, grobowców. Często zamieszkiwane przez pustelników i ascetów. Każdy ma swoja historię, przypisaną legendę, kryje mroczną tajemnicę. Będąc w ich nieoświetlonym wnętrzu (brak elektryczności) nie raz przeszły mnie dreszcze. Stare, opuszczone miejsca, o których nie wiedzą turyści. Magiczne miejsca, schowane przed światem za kaukaskimi szczytami. Często miejsca, o których istnieniu wiedzą tylko okoliczni mieszkańcy.
   Myślę, że lepiej będzie jeśli wstrzymam się z opisywaniem tego, co zobaczyłam. Oszczędzę sobie pisania a wam czytania. Dodam zdjęcia, bo one lepiej oddadzą piękno i tajemnicę miejsc, w których byłam. Pewnych rzeczy nie można wyrazic słowami, trzeba je poczuc lub zobaczyc. Niestety, jedno zdjęcie ładuje się około godziny, wiec galerię uzupełnię, kiedy będę miała dostęp do szybszego Internetu. Także, możliwe, że dopiero w Polsce… Na końcu pojechaliśmy na wzniesienie, z którego widac pobliskie góry i jezioro Sewan. Piekny punkt widokowy. Siedzieliśmy tam, dopóki się nie ściemniło. Aż się nie rozpadało.

* chaczkary- Są to kamienie krzyżowe (orm. chacz-krzyż, kar-kamień). Charakterystyczne i oryginalne posagi sakralne. W Armenii jest ich mnóstwo, bo to najbardziej doskonały przejaw architektury ormiańskiej.


Poniedziałek:

Koniec weekendu. Rano, po śniadaniu przyjechali po nas Mikael i Tigur. I tak, ‘harosziją’, białą Ladą ruszyliśmy w drogę do Vardenis. W drogę do pracy, w drogę do biura.



Powrót do WRZESIEŃ





Czas w Armenii



Czas w Polsce





Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja