trwa inicjalizacja, prosze czekac...Forum Ginekologiczne


Armenia
Reportaż
Szkolenia EVS
Dla Turysty
Mój projekt
Warto zobaczyć
Lektury o Kaukazie
O mnie
Kontakt
Fundacja im. Roberta Schumana
Wrzesień
Pazdziernik
=> 1.10.2010
=> 3-4.10.2010
=> 6.10.10
=> 7.10.10
=> 8.10.10
=> 9.10.10
=> 10.10.10
=> 11.10.10
=> 12.10.10
=> 14.10.10
=> 16.10.10
=> 17.10.10
=> 20.10.10
=> 21.10.10
=> 22.10.10
=> 23.10.10
=> 25.10.10
=> 27.10.10
=> 28.10.10
Listopad

17.10.10

   Rano, Ula szykowala sniadanie, Vladik poszedl do sklepu po swiezy lawasz a Garik szykowal nam ormianska kawe. Nie pozostalo mi nic innego jak posprzatac po wczorajszym ‘wieczorze’. A przy okazji po obiedzie i sniadaniu. Troche sie nazbieralo…

   Pogoda wymarzona. Jeszcze wczoraj caly dzien padalo i nie wyobrazalabym sobie wyjscia bez kurtki i polara. Dzisiaj bylo cieplo jak w pierwszych dniach lata, a conajmniej w srodku wiosny. Dlatego poszlismy na spacer. Wybieralismy sie do parku, ale po drodze wpadlismy na inny pomysl. Lepszy pomysl.

   Ostatnio, gdy jechalysmy z Ula z Erewania, mijalysmy pewnien las. Las z zoltymi drzewami, pokryty kolorowymi liscmi. Polska Zlota Jesien w Armenii. Obie wiedzialysmy, ze musimy tu wrocic i obie zdawalysmy sobie sprawe, ze wbrew pozorom nie bedzie to takie proste. Czasu niewiele, lisci coraz mniej a pogoda coraz gorsza. Jednak dzisiaj byl i czas i pogoda. To ten dzien.

   Zbiegiem okolicznosci okazalo sie, ze Vladik ma przy sobie otwieracz do wina (podobno zawsze go nosi przy sobie :-) ) Kupilismy wiec czerwone wino z granatow, 2 kilogramy slodkich, dojrzalysch winogron i ruszylismy. Ruszylismy na droge glowna -by zlapac stopa. Choc byla nas czworka nie mielismy problemu by zatrzymac jakis samochod. Wlasciwie byl to trzeci, ktory nas minal. Pierwszy to taksowka, a drugi przepelniony. Albo odwrotnie. Z samochodu wyszli dwaj Ormianie. Nie znalismy nazwy miejscowosci, w ktorej znajdowal sie las, wiec Garik wyjasnil, ze chcemy dojechac “w miejsce, w ktorym jest duzo ladnych drzew”. Spojrzeli na nas jak na nienormalnych, ale ucieszyli sie, ze moga pomoc. Okazalo sie, ze tez sa wolontariuszmi. Pracuja dla organizacji “Orzel”. Jechali samochodem dostawczym, wiec z miejscami problemu nie bylo. Cala czworka znalazla sie w ciemnej przyczepie, bez okien. Chwile pozniej zapalili nam zarowke. Usiadlam na starej oponie i zastanawialam sie gdzie jestesmy i czy wysadza nas w miejscu, w ktorym chcemy wysiasc. Garik z Vladikiem zastanawiali sie z kolei czy ich nie wysadzi (w powietrze) bo siedzieli na nienajnowszej butli z gazem.

   Naszczescie wysadzili nas tam, gdzie chcielismy. Co wiecej, gdy rozejrzeli sie dookola nagle przestali sie dziwic, ze chcielismy tu przyjechac. Jak typowi Ormianie -zawsze goscinni i chetni do pomocy*- zaproponowali, ze moga na nas poczekac –jak tylko dlugo bedzie trzeba- i odwiaza nas z powrotem do Vardenis. A wlasciwie to im sie nigdzie nie spieszy i najlepiej bedzie jak pojda z nami…”. “Bardzo dziekujemy, ale jednak troche zamierzamy tu pobyc”.

   Obrazki jak z bajki. Slonce, radosne kolory drzew, jasno-zielona trawa, przed nami widok na ktoras z milionowych czesci mieniacego sie jeziora Sewan, cieply wiatr. Nigdzie nam sie nie spieszy, idziemy gdzie nam sie podoba. Co jakis czas przystajemy, by zrobic pare zdjec. W koncu znalezlismy TO miejsce. Odpowiednie by sie w nim zatrzymac, idealne by spedzic popoludnie. Miejsce pelne slonca, miejsce pomiedzy kolorowymi drzewami lisciastymi a wiecznie zielonymi, pachnacymi swietami -choinkami. Niewielka polana.

   Polozylam sie na trawie i lezalam tak dobre pare minut. Sluchajac szumu lisci, wdychajac swieze powietrze, czujac zapach lasu i wiatr we wlosach, patrzac na blekitne niebo i przemykajace obloki. Blogie lenistwo. Tak niewiele potrzeba czlowiekowi do szczescia. Jak dobrze czasem –ale tylko czasem- pozwolic sobie na cos, o czym sie od dawna marzylo, a nie tylko na to co musi ci wystarczyc. Zasnalam.

   Obudzilo mnie stado krow… Stado krow i pedzacy za nimi na koniu czlowiek. Za nim z kolei -szczekajace psy pasterskie. Nie wiem ile moglo ich tam byc, ale jak Boga kocham –w zyciu nie widziala tylu krow w jednym miejscu. Nawet w telewizji, gdzie wszystko wydaje sie byc mozliwe.

   Nadszedl wieczor, slonce zaszlo i zrobilo sie chlodniej. Trzeba wracac. Jak na zlosc tym razem droga pusta. Zabawne, ze w przeciwienstwie do wielu krajow w Europie, nie balismy sie o to, czy ktos bedzie na tyle uprzejmy by sie zatrzymac, ale o to, zeby ktos w ogole jechal… W miedzyczasie zerwal sie silny wiatr a nad nami zawisly granatowe chmury. Nabralam przekonania, ze kurtka, ktora wzielam, moze mi sie jeszcze dzisiaj przydac… Szlismy tak wzdluz jezdni z 10, moze 15 minut. Zatrzymal sie drugi z mijajacych nas samochodow. Jednak w srodku tylko dwa miejsca… Spojrzelismy najpierw na siebie, potem na niebo, a potem na pusta droge. Wsiadamy. Zdazylismy przed deszczem. Bylismy w domu niedlugo przed najwieksza wichura, jaka widzialam w Vardenis.


*Ormianska goscinnosc –niekiedy klopotliwa…

Pare bardzo osobistych, a wiec prawdziwych, impresji na temat tego, co przez czlowieka z zewnatrz moze byc odbierane jako nadopiekunczosc. Kiedy goscilem prawie miesiac u mojego ormianskiego przyjaciela-pisarza, nie moglem nijak wylamac sie spod kurateli: “sam nigdzie nie chodz, nie wypada –znajde czas, to razem pojdziemy” itp. Pewnego dnia –szczescie w nieszczesciu –troche sie posprzeczalismy i, korzystajac z okazji, oswiadczylem, ze jako czlowiek dorosly wybieram sie na pare dni na poludnie, w gory (w okolice Zangezuru, tzn. w poblize granicy z Azerbejdzanem, gdzie zaczynalo sie juz robic nie tylko cieplo, ale nawet goraco). Kiedy dojechaem autobusem do miasteczka Sisjan, zapytalem nieopatrznie, gdzie jest dom rodzinny mojegi ulubionego poety Hamo Sahiana. Na to mlody mezczyzna powiada: “To nie tu, trzeba pojechac do miejscowoci Lor. Ale ja tez tam jade, wlasnie tam mieszkam.” Pojechalismy. Na miejscu facet mowi: Chodzmy. No wiec idzemy. Po jakim czasie upewniam sie: idziemy do domu Sahiana? –“Nie, na razie idzemy do mnie, musi pan zajsc w gosci, zjemy obiad, przenocuje pan, a jutro –moze, jak bedzie czas, pokaze panu, gdzie jest ten dom”… Z goscinnych objec gospodarza wyrwalem sie (prawie doslownie!) zaraz po posilku i powedrowalem, przekraczajc potok, juz w strone gor.


Zrodlo: Jerzy Szokalski, Ormianie –jacy sa naprawde?...
(fragment z odczytu podczas Nocy Ormianskiej 13 czerwca 2006r. w warszawskiej “Jadlodajni Filozoficznej”.

“Ormianie sa narodem bardzo gopscinnym, ale wlasnie ta goscinnosc jest elementem patriotyzmu. Chodzi bowiem o pokazanie ojczyzny z jak najlepszej strony. Aby przybysz poniosl jej dobra slawe w swiat. Goscinnosc jest tu niemal sformalizowna. Przybysz posiada kategorie ‘goscia’ przez jakis czas, nawet mieszkajac na stale w Armenii. “Gosciowi” zas przysluguja rozliczne udogodninia i ulgi w zyciu codziennym: moze  nie placic za taksowke, moze placic nizsze ceny na bazarze, bedzie czestowany nie mogac sie zrewanzowac, bedzie oprowadzany po miescie, wozony na wycieczki zaplanowane przez Ormian, gdyz to oni decyduja co w pierwszej kolejnosci turysta powinien zobaczyc. Zajmowanie sie gosciem, opiekowanie sie nim jest obowiazkiem kazdego Ormianina. Dlatego latwo mozna urazic mieszkancow Armenii, pragnac zaplacic za podarowany przedmiot lub usluge. Lamie sie w ten sposob niepisane prawo goscinnosci”.

“Obyczaj goscinnosci domu ormianskiego, obowiazywal od niepamietnych czasow i byl surowo przestrzegany. W mysl przyslowia “Gosc jest zawsze od Boga”, nalezalo kazdego werowca w dom przyjac, nakarmic, zapewnic mu rozrywke, zaprosic z tej okazji rodzine i sasiadow. W niektorych domach znajdowalo sie oddzielne pomieszczenie dla przybysza. Przed noca mlodsza synowa myla nogi gosciowi, za co on obdarowywal ja jakims drobizgiem”.

Zrodlo: “Armenia –Przewodnik turystyczny”, wyd. Ksiezy Mlyn, Dominika Izdebska Dlugosz





Z glowa w chmurach. I nie tylko.





Nie tak dawno temu. W trawie.





























Źródło: zdjecia Uli Rymarowicz :-)





Czas w Armenii



Czas w Polsce





Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja