Dzisiaj czwartek a jutro piątek. Jutro ten piątek, w który mam mieć szkolenie On-Arrival, tyle, ze jeszcze nic o tym nie wiem. Nie wiem gdzie ma byc, nie wiem o której i co za tym idzie nie wiem czy w ogole się odbedzie. Miałam być poinformowana o szczegółach, a ze ich nie dostalam napisałam e-maila do koordynatorki pytajac ‘dlaczego?’. Dowiedziałam się, ze szkolenie jest przesunięte na inny termin. Będzie trwało od 1-3 listopada. W mieście Tsakhadzor. O 10:00 wszyscy spotykamy się w Erewaniu na Republik Square i stamtad wynajętym busem jedziemy do hotelu, w którym mamy się zatrzyamac. Najwczesniejsza marszrutka z Vardenis do Erewania odjezdza o 8:00 i jedzie około 3h wiec niemożliwością byłoby zdążyc. Na szczescie udalo mi się wynegocjowac 11:00.
Swoja droga ciekawa jestem kiedy dowiedziałabym się o zmienie terminu z piatku na poniedziałek, gdybym wczesniej o to nie spytała. Trudno przyzwyczaic się do tego, ze w Armenii wszystko planuje się na ostatnia chwile a sami zainteresowani dowiaduja się na koncu. Choc nie ukrywam, ze tym razem zmiana ta mi odpowiada. To oznacza, ze weekend mam wolny a wczoraj Kevin zaprosił mnie i Ulę do swojego kolegi na wieś -niedaleko Vardenis. Organizuje HALLOWEEN dla wolontariuszy z Peascorps(z USA). W sumie ma byc ponad 10 osób i świetnie będzie dołączyc.
Po pracy udałyśmy się na przystanek marszrutki by odebrac stamtąd kolejnego gościa –kolejnego Couth-Surfera. Daniel Woodd przyjechał z Australii. Jest kolegą Vladika i otrzymał jego rekomendację by się u nas zatrzymac. Przywiózł dla nas z Erewania 2kg. grzybów, o które prosiła go Ula i kartki urodzinowe*, o które prosiłam go ja.
Dzisiaj nie chciało nam się nic gotowac więc poszliśmy do ‘baru’. Jedynego baru w Vardenis. Poprosiłam o kebab w lawaszu. Niestety nie było. Horowaca też nie. I ziemniakow też… Potem rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
-A co możemy tutaj zjeśc? -A na co macie ochotę? -A co macie? -Kotleta.
No to zamówiliśmy kotleta. Do tego standardowo lawasz -dodawany do wszystkiego- i warzywa –również dodawane do wszystkiego**. Koniec z końcem nie było tak źle bo konstrukcja lawasza pozwoliła na stworzenie nie byle jakiej tortilli.
* Byłam w każdym sklepie w Vardenis i nigdzie nie znalazłam kartek urodzinowych. Widocznie nie są popularne w Armenii bo wszystkie pięc, które dostałam od Daniela wyprodukowano w Rosji.
** „Chleb jest bardzo ważnym elementem na ormiańskim stole: sewuje się go do każdego posiłku. Najbardziej popularnym chebem jest lawasz, wyrabiany z mąki pszennej. Tworzy cieńki i owalny naleśnik (płat ciasta, często ogromnych rozmiarów), kupowany w formie zwiniętego rulonu.” - to samo co wyżej tyczy się warzyw.