trwa inicjalizacja, prosze czekac...Forum Ginekologiczne


Armenia
Reportaż
Szkolenia EVS
Dla Turysty
Mój projekt
Warto zobaczyć
Lektury o Kaukazie
O mnie
Kontakt
Fundacja im. Roberta Schumana
Wrzesień
Pazdziernik
=> 1.10.2010
=> 3-4.10.2010
=> 6.10.10
=> 7.10.10
=> 8.10.10
=> 9.10.10
=> 10.10.10
=> 11.10.10
=> 12.10.10
=> 14.10.10
=> 16.10.10
=> 17.10.10
=> 20.10.10
=> 21.10.10
=> 22.10.10
=> 23.10.10
=> 25.10.10
=> 27.10.10
=> 28.10.10
Listopad

8.10.10

 
    Niedlugo –oczywiscie data jeszcze nieznana- maluchy z ‘child collage’ otrzymaja certyfikaty ukonczenia. Z tej okazji odbedzie sie duza uroczystosc, na ktora zostana zaproszeni ich rodzice. Moim zadaniem, jest nauczenie ‘absolwentow’ paru prostych wierszykow po angielsku, na temat tego, co juz umieja i czego sie nauczyli. W tym celu, poszlysmy z Siroz do kafejki internetowej, by poszukac czegos typu polskiej “Samochwaly”. Wybralismy piec wierszykow.
To w zupelnosci wystarczy, bo dzieciaki musza nauczyc sie tez tez kilku w jezyku rosyjskim i ormianskim. Nastepnym zadaniem bylo rozdzielenie rol: kto co mowi. Tu pojawily sie problemy, bo chetni byli wszyscy, a nie wszyscy sie do tego nadawali. W koncu wybralismy kilka osob, ktore mowia najglosniej i najwyrazniej, a reszta bedzie pokazywac ‘o czym oni mowia’. A to przeciez tez nie male wyroznienie. Pamietam, jak kiedys, w jednym z teatrzykow w przedszkolu, gralam ‘krasnala ogrodowego’. Wszyscy byli ze mnie dumni. Poki co nie jest najgorzej, ale trzeba jeszcze sporo popracowac.

   Po pracy poszlysmy z Ula do mieszkania po plecaki. Na kartce A4 zrobilysmy koslawy, duzy napis: EREWAN i ruszylismy na glowna droge z Vardenis do stolicy. Jednak, gdy mijalismy przystanek autobusowy z ostatnia marszrutka, ktora zmierza w tym kierunku, zdecydowalismy, ze tym razem lepiej bedzie z niej skorzystac. Marszrutka jedzie do Erywania 2.5h a nie wiadomo ile czasu zajelaby podroz autostopem. Poza tym, za 2h zaczyna sie robic ciemno i byloby trudno zatrzymac jakis samochod. Podroz trwala o godzine dluzej niz przewidywalysmy. Najpierw zatrzymalismy sie na stacji paliw, a ze wiekszosc pojazdow w Armenii korzysta z gazu spedzamy tam srednio 15-20 min. Innym razem przebudzilam sie zdezorientowana, dlaczego marszrutka stoi w miejscu chociaz jestesmy w polowie drogi. ‘Co tym razem sie stalo?’ Otoz jeden z pasazerow chcial ‘wyskoczyc’ po cos do sklepu. Niestety, zakupy trwaly dluzej niz przewidywal kierowca. Chyba zalowal, ze zatrzymal pojazd bo zrobil sie bardzo nerwowy. Zaczal trabic i od czasu do czasu dodawac gazu, zeby przyspieszyc cala akcje. Raz, drugi, trzeci… az sie obudzilam. W koncu zestresowany klient wrocil z dwiema butelkami vodki i nieopisana ulga na twarzy, ze wciaz na niego czekamy. A potem, to juz spac nie moglam, bo pasazerowie (z jak sie pozniej okazalo –solenizantem na czele) zaczeli spiewac. I na moje nieszczescie spiewali tak, az do stacji docelowej.

Jakby tego bylo malo stacja docelowa to nie ta, na ktorej mielismy wysiasc. Nie ta, na ktorej czekal na nas Garik. Na szczescie okazalo sie, ze bylysmy bardzo blisko centrum wiec szybko sie znalezlismy.

   Jezdzenie marszrutka ma swoje dobre i zle strony. Najwieksz zaleta jest to, ze jest tania. Najmniejsza to, ze wiecej w niej ludzi niz miejsc. Wiecej pasazerow stoi niz siedzi, a ci co stoja zwykle stoja na nogach tych co siedza. Do tego ostatnio popularne zrobilo sie puszczanie muzyki z telefonu. A ze ludzie maja rozne gusta i nie wszystkim podoba sie to samo, czasem slyszymy rozna muzyke z roznych zrodel w tym samym czasie. Wygrywa ten, kogo piosenke slychac najglosniej. Ten kto ma najlepsza komore.

    Mimo, ze bylysmy w Erywaniu ok. 22, w miescie bylo bardzo cieplo. Juz w marszrutce, dojezdzajac sie do stolicy, zrzucilysmy z siebie kurtki, czapki i rekawiczki i szaliki. Wciaz nie moge uwierzyc w ta niewyobrazalna roznice temperatur miedzy dwoma, nie tak bardzo odleglymi miastami. Erywan to miejsce w Armenii, gdzie latem jest najgorecej a zima najmrozniej. Lato trwa najdluzej, ale zima takze.

    Nie jadlysmy nic od sniadania, wiec bylysmy bardzo glodne. Garik zaprowadzil nas do przytulnej restauracji w centrum. Nie moglam ukryc usmiechu na twarzy i dumy zarazem, gdy w grubym, bogato wystojonym menu odnalazlam: ‘Krakow Sausage’. No, szczerze mowiac nie zdawalam sobie sprawy, ze nasza ‘Krakowska Kielbasa’ robi kariere na arenie miedzynarodowej:-) Ale jej juz probowalam. Teraz jestem w Armenii. Poszlam w slady Garika (jednak miejscowi najlepiej wiedza co dobre) i poprosilam o ‘lamadzo’. Lamadzo pochodzi z Gruzji, ale w Armenii smakuje zupelnie inaczej. Tak, oczywiscie lepiej! Dlatego wielu Ormian uwaza, ze to nie gruzinska, ale typowo ormianska potrawa. To podgrzany, gruby lawasz pokryty miesem. Wielkoscia i ksztaltem przypomina pizze. Najczesciej zawija sie go w rulon i je jak nalesnika. Bardzo smaczny. Szczegolnie jak ma sie pusty zoladek!

   W miedzyczasie zadzwonil Jonathan. Powiedzial, ze jest w Erywaniu i chcialby sie spotkac. Garik wyjasnil mu, gdzie dokladnie jestesmy. Troche pobladzil i dotarl. Chwile potem dolaczyli do nas znajomi: Joys(dziewczyna z Wielkiej Brytanii, Math-chlopak ze Slowacji i Nikolaj - z Danii) -wolontariusze, u ktorych bedziemy dzisiaj nocowac. Rozmowom nie bylo konca, zwlaszcza ze kieliszki byly oprozniane czesciej i szybciej niz talerze.

 





Czas w Armenii



Czas w Polsce





Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja