trwa inicjalizacja, prosze czekac...Forum Ginekologiczne


Armenia
Reportaż
Szkolenia EVS
Dla Turysty
Mój projekt
Warto zobaczyć
Lektury o Kaukazie
O mnie
Kontakt
Fundacja im. Roberta Schumana
Wrzesień
Pazdziernik
=> 1.10.2010
=> 3-4.10.2010
=> 6.10.10
=> 7.10.10
=> 8.10.10
=> 9.10.10
=> 10.10.10
=> 11.10.10
=> 12.10.10
=> 14.10.10
=> 16.10.10
=> 17.10.10
=> 20.10.10
=> 21.10.10
=> 22.10.10
=> 23.10.10
=> 25.10.10
=> 27.10.10
=> 28.10.10
Listopad

3-4.10.2010

 

 

   Sobota; 3.10.10

 

 Dzien lenistwa. Nie trzeba do pracy. Nie trzeba sie nigdzie spieszyc. Mam chwile by odsapnac, nadrobic zaleglosci. Troche posprzatalam w mieszkaniu, zrobilysmy wieksze zakupy. W jednym z przydroznych sklepow kupilam francuskie ciastka nasaczone miodem. Juz wiem, gdzie bede sie zaopatrywac przez najblizsze 8 miesiecy :-)

   W Vardenis rozpoczela sie deszczowa jesien. Od tygodnia bez przerwy pada. Prawie codziennie mamy burze. Dzis tez. Patrze przez okno jak krople deszczu rysuja polokregi na kaluzach, a szczyty gor pokrywaja sie sniegiem. Zamyslilam sie... Z tego blogiego stanu wyrwal mnie –no coz by innego- dzwiek klaksonu samochodowego. Nastepnie slysze drugi, trzeci(to mnie wlasciwie jeszcze nie zdziwilo), ale potem kilka naraz. Coraz glosniej, coraz blizej… Do okna podszedl Garik: -“wesele”-powiedzial bez chwili wachania, choc przez rzesisty deszcz nie bylo jeszcze nic widac. Nie mylil sie. Zza rogu wylonil sie bialy –wystrojony w kwieciste wience– Żiguli. Wygladal nadzwyczajnie… i smiesznie. Jednak szybko ominelam wzrokiem różowe wstażki i seledynowe kokardy wystajace zza zderzaka (choc bylo na czym ‘oko zawiesic’). Moja uwage przykulo cos innego… Mimo ulewy przednia szyba samochodu, od strony pasazera, byla uchylona. Wystawala z niej czyjas reka. Reka z… (pierwsze co mi przeszlo przez mysl) -‘z berlem?!’
-“Co to jest? Co trzyma ten czlowiek?” -zapytalam Garika.
-“To szabla z czerwonym jablkiem”.

I tak w chlodny, jesienny wieczor, przy goracej herbacie z cytryna i miodowych ciasteczkach, poznalam kolejny dziwny obyczaj w tym jeszcze dziwniejszym kraju.


(…) “Czerwone jabłuszko, przekrojone na krzyz, powiedz mi dziewczyno czemu na mnie patrzysz? Kaczki pobodą, gesi pobodą, uciekaj dziewczyno, bo cie pobodą…” (…)

 
   W Armenii kobieta powinna zachowac dziewictwo do slubu. Powinna? Nie ma wlasciwie innego wyboru, jesli chce miec normalne zycie, jesli nie chce miec nienormalnego, ‘najesc sie wstydu’. I nie jest to tylko kwestia tego czy wypada, czy nie. Pewne tradycje, czy zasady moralne sa traktowane w tym kraju jak prawo –musza byc przestrzegane.

   Na wesle, WYBRANIEC (brat pana mlodego, lub jego najlepszy przyjaciel) przynosi wystrojona szable. Na koncu jej ostrza znajduje sie czerwone jablko, ktore towarzyszy parze mlodej przez cala ceremonie slubna. Jest z nimi w urzedzie, w kosciele, na zabawie. Zawsze w okolicy nowozencow. Po nocy slubnej pan mlody zdradza ‘wybrancowi’ czy jego malzonka byla dziewica, czy nie. Czy biale przescieradlo pozostalo bialym, czy zdobi je czerowna –jak to jablko- plama…

   Jesli BYLA, wybraniec przekazuje czerwone jablko panu mlodemu, ktory zawozi je do domu rodzicow dziewczyny. Jesli NIE BYLA –co sie praktycznie nie zdarza- pan mlody odwozi swoja malzonke do rodzicow zamiast jablka. Jest to wielka hanba dla dziewczyny i jej rodziny. Nie musi minac duzo czasu, by wszyscy na wsi wiedzieli co sie stalo i nie mowili o tym… Dziewczyna nie ma juz szans na normalne zycie. Patrza na nia krzywo, szepcza miedzy soba i wytykaja palcami. Wkoncu to prostytutka. Kiedys (juz sie tak nie robi) obcinano takiej kobiecie wlosy na krotko. Rodzice –po czesci dlatego, by pokazac, ze sie za nia wstydza- po czesci dlatego, zeby inni zobaczyli, ze nieakceptuja tego co zrobila –wydziedzicaja ja i wyrzucaja z domu. No, ale wlosy przeciez moga odrosnac… By czasami, jakis inny mezczyzna nie natrafil na taka zla kobiete, polewali jej twarz kwasem, lub przypalali. A wtedy dzielil ja juz tylko krok od samobojstwa. Taka czeka ja kara za to, ze pokochala chlopca, albo po prostu za to, ze byla naiwna...

   Wracajac do czerownego jablka... Dzis, gdy rodzice otrzymaja zamist niego corke, slub automatycznie staje sie ‘niewazny’.  Staje sie niewazny bo nie zostaly dotzrymane WARUNKI UMOWY.
-“Jak to niewazny?-pytam znow Garika- a kosciol? To chyba nie takie latwe z dnia na dzien?”
Wiele slubow w Armenii nie jest zawieranych w kosciolach. Czesto tylko w urzedzie. A wypisac nastepny papierek obok tego, ktorego wypelnialo sie wczoraj-uniewazniajacy- to nie problem. Poza tym Ormianie nie lubia ksiezy I zawieraja malzenstwa nie wkosciolach –ale w domach.
-“Jak to?”
-“No w domach. Jest tata, mama, najblizsza rodzina, przyjaciele. Czesto przychodza tez sasiedzi –by potem nie gadali, ze dziecko nieslubne. Sakramentu malzenstwa udziela zwykle ojciec -glowa rodziny. No bo co to za roznica czy ksiadz czy tata? Taka roznica, ze ksiadz zazyczy sobie za ta kilkuminutowa transakcje niemala sumke. A Bog? Jak bedzie chcial poblogoslawic to to zrobi, bez wzgledu na to, kto wypowie formulke: Oglaszam was mezem i zona”.

   Sytuacje, ktore opisalam wyzej: sluby w domach, rygorystyczne tradycje, wciaz zdarzaja sie w Armenii. Sa popularne glownie na wsiach.
Jednak nie nalezy zapominac, ze tych jest tu najwiecej…

   Natepna interesujaca kwestia… Otoz chlopcy juz nie musza czekac z niczym do slubu. Wrecz przeciwnie; mile widziane jest gdy malzonek ma juz jakies doswiadczenie. Mile widziane, ale na pewno nie przez zone, ktora zastanawia sie, czy nie dostanie w prezencie slubnym wirusa HIV… Ale jak to mozliwe, skoro ormianki wiernie przestrzegaja ogrom narzuconych im zasad, powinnosci i niepowinnosci?
W Armenii (zwlaszcza w duzych miastach, gdzie fala europejskosci bierze gore nad tradycjami) roi sie od prostytutek, ktore nie musza narzekac na brak zainteresowania. Wcale sie nie nudza, bo pracy zawsze duzo. Zazwyczaj sa to panie z Rosji, ktore ciesza sie tu wiekszym powodzeniem, ze wzgledu na jasniejsza karnacje. A czasem tez ormianki, ktore je udaja. HIF rozprzestrzenia sie w Armenii jak grzyby po deszczu…



Niedziela: 4.10.10



   Dzisiaj Garik wraca do Gawar. Rano odprowadzilismy go na przystanek marszrutki. Nie bylysmy same... Znow jechal za nami czerowny Ziguli z czterdziestoparoletnim kierowca w okularach przeciwslonecznych. Wystartowal sponad naszego domu, wiec pewnie czekal kiedy wyjdziemy. A, ze sledzi nas czesto, natrafilam na niego ostatnio, gdy bylam na targu z Etery. Zdradzila mi, ze to jej sasiad . Ma zone i dzieci, ale podobno czesto o tym zapomina. Jest troche nie normalny, ale niegrozny. Nie jestem pewna czy mnie uspokoila.

   Po drodze do kafejki internetowej aby wypelnic formularze zgloszeniowe. Chcialybysmy pojechac z Ula na siedmio-dniowowa konferencje: “Intercultural learning”, ktora odbywa sie pod koniec listopada w  Tsakhkadzor, w srodkowej Armenii. Zgloszenia przymuja do jutra, takze nie mamy zbyt wiele czasu. Zalozeniem projektu jest wymiana kulturowa i wymiana doswiadczen miedzy uczestnikami. Zapewniony jest nocleg, wyzywienie, szkolenia i praktyki, a takze zwiedzanie miasta. Podsumowujac, mialybysmy okazje na poznanie i wpolne spedzenie czasu w towarzystwie ciekawych ludzi z roznych krajow. I to bez zadnych nakladow finansowych, bo wszystko jest refundowane przez Agnecje Narodowa :-) :


-URGENT Intercultural Youth Festival “Dialogue of Cultures” in Tsakhkadzor, Armenia, November, 2010


Ministry of Sport and Youth Affairs of the Republic of Armenia, "International Center for Intercultural Research, Learning and Dialogue” and “Center for Organizing Youth Events” non-profit organization are organizing a Youth Festival  “Dialogue of Cultures - 2010”, which will take place from 22nd November (arrival date) to 28th November (departure date) 2010 in Tsakhkadzor, Armenia.



   Szybko wypelnilismy pare arkuszow zwiazanych z nasza motywacja, doswiadczeniami, dlaczego chcemy brac udzial w projekcie, co chcemy wniesc, czego oczekujemy. Nie jestem pewna czy uda nam sie zalapac, bo chetnych nie malo, ale czemu by nie sprobowac? A noz, widelec :-)

   Gdy szlysmy do domu (znow nie same: nasz przesladowca czekal przed kafejka, az skonczymy) spotkalysmy Vartena z Mortenem. Jak sie okazalo zamierzali zlozyc nam wizyte. Przy okazji Varten porozmawial sobie ‘z naszym nowym przyjacielem’ i podobno nie bedzie juz nas sledzil. Chwile potem dolaczyl do nas Kevin. Poznym wieczorem, gdy siedzielismy w pokoju goscinnym i gralismy w karty, dostalam SMS-a z obcego numeru: “I AM IN VARDENIS. PLEASE RESCUE ME”. Okazalo sie, ze to znajomy Francoz z 'CouchSurfingu'. Wczesniej wspominal, ze jet w Armenii i chcialby nas odwiedzic, ale nie wspominal, ze dzisiaj i o takiej porze. Przerwalismy biesiade i wyszlismy po niego na przystanek autobusowy. Jednak Francuza brak… Rozejrzelismy sie wokol. Pod rosyjskim sklepikiem ‘FIRMA’ stal niski ok. 30-letni chlopak. On, czy nie on? Plecak wystawal mu z 20 cm. nad glowa i siegal kolan, wiec chyba tak. W koncu niewielu tu turystow. Dla pewnosci spytalismy: ‘Are you Pascal’? Gdy tylko uslyszelismy ‘yhehs’ wszystko bylo jasne :-) Bardzo mily czlowiek. Kolejny gosc. Zatrzymal sie u nas na 3 noce.

 

 Ps: Smiejemy sie z Ula, ze jutro w Vardenis wszyscy beda rozmawiali o tym, ze codziennie przychodza do nas inni ‘panowie’. Tutaj to sie nie zdarza, zeby dziewczyna miala kolegow.





Czas w Armenii



Czas w Polsce





Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja